Minęło
jeszcze trochę czasu zanim Jacek mógł chociażby zacząć budowę drogi do domu w
lesie. Pogoda była kiepska, naprzemienny deszcz i mróz skutecznie uniemożliwiały
jakiekolwiek prace budowlane. Milena często go pytała kiedy będzie mogła znów
do domku pojechać, lecz nie uzyskała odpowiedzi. Sam mężczyzna był lekko
zniecierpliwiony, bo inaczej sobie wyobrażał „niespodziankę”. Chciał to
wszystko pokazać rodzinie kiedy wszystko byłoby wykonane i miał być to dzień w
rocznicę wypisania jego córki ze szpitala, jednak nie wszystko poszło zgodnie z
planem. A był tak zajęty remontem, że nie miał innego prezentu dla małej, więc
uznał że pokaże domek w trochę niedokończonym stanie. Nie pomyślał jednak, że
konsekwencją tego będzie ciągłe zniecierpliwienie zarówno jego jak i jego
córki.
Milena z
kolei pytała się z innego powodu. Chciała pobyć sama. Przez kilka ostatnich dni
naprawdę coś złego działo się w jej szkole, bo chodziła nadzwyczaj smutna.
Uśmiechała się jedynie podczas rozmów z rodzicami o jakichś mało ważnych
rzeczach. Gdy temat schodził na szkołę od razu go zmieniała lub mówiła, że coś
jej się przypomniało i musi iść do pokoju, po czym siadała ze mną na kolanach
na łóżku i patrzyła się w ścianę. Przestała do mnie mówić tyle co wcześniej,
więc nie miałem pojęcia co się dzieje. Mogłem tylko wnioskować, że ktoś w
szkole robi jej krzywdę.
Jakiś
czas później znowu zaczęła mnie zabierać ze sobą wszędzie, tym razem nawet do
szkoły. Cały czas byłem schowany w plecaku dziewczynki, nie mogłem więc nic
zobaczyć, ale słyszałem częściowo co wokół mnie się dzieje. Lekcje przebiegały
normalnie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Gorzej było mi się zorientować
podczas przerw. Milena wychodziła po dzwonku błyskawicznie, nie czekając na
nikogo, a na korytarzu nie byłem w stanie zidentyfikować jakichkolwiek dźwięków
przez wszechogarniający hałas.
Minęły
trzy dni tego niezwykłego zachowania dziewczyny kiedy zorientowałem się w czym
rzecz. Nikt do niej nawet nie podszedł, ani nie zadał pytania. Czy była to
lekcja czy przerwa zawsze była sama w tłumie. Ona sama także trochę się
izolowała, ale nie wiedziałem dlaczego.
Wyjaśnienie
przyszło szybciej niż się spodziewałem. Podczas lekcji biologii została wezwana
do tablicy. Chwilę po tym jak wstała usłyszałem kilka niezadowolonych głosów
wokoło.
„Znowu
to samo. No dajcie spokój.”
„Ile
razy można przerabiać to samo? On chyba na każdej lekcji ją bierze. To chyba
nie jest normalne co?”
„Mówię
ci. Przekabaciła go jakoś. Dlatego ma same piątki.”
„Dobra
cicho, bo się gościu patrzy…”
Nastąpiła
cisza przerywana męskim głosem, na który odpowiadał cichy dziewczęcy, który
dobrze znałem. Rozległ się dzwonek na przerwę. Nastąpił chwilowy chaos, który
po chwili znikł za drzwiami. A ja nadal byłem w tym samym miejscu.
„Nie!
Niech mnie pan zostawi!”
Usłyszałem
przestraszony krzyk, a po chwili gwałtowne szarpnięcie, po czym znowu znalazłem
się wśród hałasu. Po niecałej minucie znowu zrobiło się w miarę cicho.
Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i poczułem kolejny wstrząs, po czym zostałem
wyjęty z plecaka i mocno przytulony przy dźwiękach cichego płaczu. Ponowny
dźwięk dzwonka spowodował, że dziewczyna drgnęła, ale nie ruszyła się z miejsca.
Nadal mocno przytulała mnie prawie wduszając mnie w siebie. Bałem się, że zrobi
sobie krzywdę, w końcu miałem w sobie kawałek drewna. Na szczęście nic takiego
się nie stało. Po kilku minutach Milena uspokoiła się, po czym wyjęła telefon i
napisała w nim coś. Następnie wstała, zabrała plecak i rozglądając się wyszła z
kabiny. Położyła mnie na umywalce i zaczęła przemywać twarz wodą, chciała
najprawdopodobniej złagodzić ślady po płaczu. Wysuszyła się, podniosła mnie i
dała mi lekkiego całusa w futerkowe czoło, po czym wsadziła mnie z powrotem do
plecaka.
***
Czułem,
że minęło dość dużo czasu odkąd plecak został gdziekolwiek odstawiony, co
utwierdzało mnie w przekonaniu, że ośmiolatka nie poszła na lekcje. Słyszałem
bardzo dużo różnych dźwięków, ale nie mogłem większości rozpoznać, więc nie
wiedziałem gdzie dziewczynka się znajduje. Często przystawała, więc
prawdopodobnie cały czas szła pieszo. Zastanawiałem się gdzie zamierza iść, co
takiego przyszło jej do głowy. Zacząłem się martwić, że nie będzie w stanie
sama sobie poradzić ze złymi emocjami. Na szczęście martwiłem się na darmo. Po
długim czasie wyjęła mnie w końcu z plecaka w swoim pokoju. Nadal nic nie
powiedziała i po prostu wyszła z pokoju. Dotarło do mnie, że zaczęła mnie
traktować jak misia. I wiedziałem, że tak powinno być.
***
„Skarbie?”
Kasia
weszła do pokoju Mileny ze zmartwioną miną. Zobaczyła mnie leżącego na łóżku i
podeszła do mnie. Biorąc mnie na ręce zaczęła do mnie mówić. Prawdopodobnie podłapała tego typu zachowanie od córki.
„Wiesz
gdzie jest Milenka misiu? Wysłała mi kilka godzin temu dziwnego SMSa. Pisała,
że będzie w domu wcześniej niż powinna, a nie odbiera telefonu. Przeszukałam
cały dom i nie mogę jej znaleźć…”
Byłem
przerażony. Dziewczynka zostawiła mnie w pokoju już jakiś czas temu. Czyżby
moje wcześniejsze obawy jednak nie były wyolbrzymione?
Kobieta
wzięła mnie na ręce ze sobą i poszła dalej szukać córki co chwilę wołając jej
imię. Dziewczynka odezwała się wreszcie z zewnątrz domu, więc kobieta szybko
wybiegła słysząc głos Mileny. W ogrodzie zastała ośmiolatkę budującą coś w
rodzaju ludzika z gliny. Albo raczej tego ludzika rozkładała na części.
„Dziecko,
co ty robisz? Martwiłam się o ciebie.”
Kobieta
odłożyła mnie na parapet i podeszła do swojej córki, która pustym wzrokiem
nadal patrzyła się na swój gliniany twór. Był to dość niepokojący widok.
„Co to
jest?”
„A to…
To nic nie jest. Tak sobie… Coś robię..”
„Cała w
ziemi jesteś, poza tym robi się chłodno. Chodź do domu, umyjesz się trochę.”
„Okej…”
Kobieta
pogłaskała Milenę po głowie. po czym odwróciła się w kierunku drzwi.
Dziewczynka wstała, spojrzała na glinianego ludzika, następnie zgniotła go
butem i także skierowała się w stronę domu. Zauważyła mnie siedzącego na
parapecie i zwiesiła głowę.
„Mamo
weźmiesz Huberta? Mam brudne ręce.”
„Ah, oczywiście.
W końcu ja go tu przyniosłam, wybacz.”
Ośmiolatka
zniknęła na chwilę w łazience, gdy ja zostałem odłożony na kanapę. W domu
rozległy się głosy krzątania kuchennego. Parę minut później Milena wyszła z
łazienki i biorąc mnie na ręce usiadła na kanapie. Po chwili dołączyła do niej
matka.
„Przepraszam.”
„Hmm?”
„Przepraszam,
że tak wyszłam ze szkoły. Nie chciałam robić problemów… Tak jakoś wyszło.”
„Najwyraźniej
miałaś powód by tak zrobić. Nie chciałabyś mi powiedzieć o co chodzi? Jestem
twoją mamą i jesteś dla mnie najważniejsza. Chciałabym ci jakoś pomóc, ale
najpierw ty mi musisz powiedzieć co się dzieje. Martwię się o ciebie, bo
ostatnio bardzo dziwnie się zachowujesz.”
„Wiem.
Przepraszam…”
„Nie
przepraszaj. Powiedz tylko o co chodzi.”
Nastąpiła
chwila ciszy. Znowu zostałem mocno przyciśnięty do małego ciała dziewczynki.
„Mogłabym
pójść do innej szkoły?”
„Nie
czujesz się w tej szkole dobrze?”
„Nie.
Nie mam znajomych.. Nikt nie chce ze mną rozmawiać, bo nauczyciel..e są dziwni.”
„Rozumiem.
Porozmawiam z tatą o tym i coś zaradzimy. Tylko też nie chciałabym żebyś
opuszczała lekcje za często, a przeniesienie może trochę potrwać. Będziesz
musiała chodzić tam jeszcze trochę czasu.”
„No
dobrze… A mogłabym nie chodzić na biologię?”
Twarz
kobiety zmieniła wyraz z uśmiechniętej na zdziwioną.
„Proszę.”
„Dobrze,
ale na inne lekcje musisz chodzić.”
„Tak..
dobrze, będę. Dziękuję.”
Dziewczynka
przytuliła się do mamy. Widać było też, że trochę się rozluźniła.
„To co…
Robimy naleśniki?”
„Naleśniki!”
Kobieta
szybko zaczęła inny temat, chcąc zmienić atmosferę. Widziałem po jej twarzy
jednak, że gorączkowo nad czymś myśli. A ja byłem prawie pewny, że wiem o czym.